Koszyk Twój koszyk jest pusty ...
Strona główna » Książki podróżnicze » Krzysztof Gdula, Góry Kaczawskie słowem malowane
Producenci
Opinia o produkcie
Stefan Górawski zdobył moje czytelnicze uznanie pierwszą książką pt. „Sekret włoskiego orzecha”. Zaś drugą przypieczętował moją opinię, na temat doskonałości…
Ocena produktu 5/5
Kontakt
Newsletter

Prześlij nam swój adres e-mail, a my powiadomimy Cię o nowych produktach, najlepszych cenach, promocjach i wyprzedażach.

 
Krzysztof Gdula, Góry Kaczawskie słowem malowane

Krzysztof Gdula, Góry Kaczawskie słowem malowane

Średnia ocena (5/5):
Średnia ocena 5/5
(głosów 4)

Dostępność: Dostępny

Czas wysyłki: 3 dni

Koszt wysyłki: od 9,90 zł

Stan magazynowy:

Stan produktu: Nowy

Cena brutto: 22,90 zł

Cena netto: 21,81 zł

Cena katalogowa: 32,70 zł

Oszczędzasz: 9,80 zł

Ilość: szt.
Dodaj do koszyka

dodaj do schowka

Kupując ten produkt otrzymasz od nas 23 punktów które będziesz mógł wykorzystać na zakupy w naszym sklepie. Dotyczy to tylko Klientów zarejestrowanych w naszym sklepie.

  • Opis produktu
  • Recenzje produktu (4)

Pisanie jest dla mnie formą przeżywania świata raz jeszcze, wydobywaniem z wnętrza siebie wrażeń niezauważonych bądź niedocenionych; pisanie bywa też pragnieniem, niemożliwą do nazwania i do zaspokojenia potrzebą, pasją i spełnieniem.

Mamy niespełna trzydzieści liter, ale tworzą one wielką ilość słów, które ułożyć można na nieskończoną ilość sposobów i wyrazić nimi wszystko. Każdy odcień ludzkich uczuć – od ostatniej niegodziwości, do najwznioślejszej miłości, i każdą barwę świata – od ostatniej brzydoty, do siedmiu jego cudów.

Zapisanie słów i późniejsza możliwość ich odczytania jest czymś z pogranicza magii, jednak zapisanie słów wyrażających wrażenia z przeżywania piękna Ziemi w sposób budzący w czytelniku podobne odczucia, a za nimi potrzebę obcowania z pięknem, jest magią najczystszą.

Mam nadzieję na chociaż zbliżenie do tej sztuki.

Pisząc swoje relacje z wędrówek starałem się stworzyć pociągający barwami obraz świata widzianego moimi oczami i przeżywanego moim duchem, lecz nie pędzla używałem, a właśnie słów.

Życzę przeżycia miłego spotkania z moją maleńką Ziemią – z Górami Kaczawskimi malowanymi słowami.

Książka zawiera 67 pięknych barwnych ilustracji

Liczba stron: 262

Format: a5

Rok wydania: 2019

Okładka: miękka

Ocena produktu: Ocena produktu 5/5 Data napisania recenzji:

Zimowy wędrowiec Pasjonat, fotograf, samotnik, kochanek różanopalcej Eos, Odys szukający swojej Itaki na ośnieżonych szlakach Dolnego Śląska, a może Włóczykij? Kim jest, czego szuka lub przed czym ucieka Krzysztof Gdula? Po raz drugi zanurzyłam się w świat widziany oczami Autora, zinterpretowany oraz ubrany w słowa i fotografie zrobione przez Niego. W świat, który znam po swojemu mieszkając w okolicach, po których wędruje. Napisał na swoim blogu: Tyle jest obrazów świata, ilu jest patrzących. [1] Początek wędrówek sięga roku 2011. Wtedy zaczęła się Jego Odyseja po Górach Kaczawskich, a zarazem poszukiwanie jej sensu. Sensu, który pojąć mogą tylko podobni Jemu wędrowcy: „... nie rozumieją mojego wstawania nad ranem w niedzielę i dalekiej podróży, żeby chodzić cały dzień po wertepach, nierzadko w deszczu i błocie. (...) Zresztą, jak tamtym wytłumaczyć moją potrzebę wędrówki, skoro nie bardzo potrafię wytłumaczyć jej sobie?” [2] Tajemnicą jest dla mnie, dlaczego wiosną i latem Autor wędrować nie może i, jak sam pisze, "Pozostają mi krótkie, bo jednodniowe, jesienne i zimowe rendez-vous, dni nierzadko kradzione mojej rodzinie, oraz niepewne plany na przyszłość."[3] Szkoda. Mnie brakowałoby widoku kolorowych, górskich łąk w porze kwitnienia, ciepłego wiatru i brzęczenia owadów. Nie tłumaczy tej pasji wyłącznie ciężka praca w trudnych warunkach, w zimnym warsztacie lub pod gołym niebem. "Cieszyłem się myślą o tym wyjeździe tak, jakbym miesiące całe nie był na włóczędze. Cieszyłem się wybierając buty i szykując je do drogi, cieszyłem się myślą o doborze ubrań, pakując plecak i szykując kanapki, a nawet wyobrażając sobie skomplikowaną gimnastykę przy zakładaniu i sznurowaniu butów w samochodzie. Cieszyła mnie moja radość."[4] Kto nie przeżył takich emocji, nie zrozumie. Po prostu. Autor przywiódł mi na myśl Włóczykija. On także przychodził do Doliny Muminków wiosną, a ruszał na wędrówkę późną jesienią, gdy Muminki zasypiały na zimę. Mam nadzieję, że Autor wybaczy mi to porównanie. Krzysztof Gdula zazwyczaj wędruje samotnie, wyrusza z Leszna o trzeciej nad ranem, by zdążyć przed świtem dotrzeć w Góry Kaczawskie i powitać jutrzenkę, mityczną tytanidę Eos. „W szacie o barwie szafranu spłynęła Eos na ziemię.”[5] Tym wersem Homer rozpoczął ósmą Pieśń Iliady, a Krzysztof rozdział swojej książki. Ten cytat zawiódł mnie na trop bloga tworzonego przez Jana, a w którym znalazłam opisy kilku tych samych wędrówek co na blogu i w książce autora "Gór Kaczawskich słowem malowanych", a także zdjęcia obu panów. Tak oto objawił mi się, wspominany w książce, współtowarzysz niektórych wędrówek Autora, także fotograf i bloger, Jan Łęcki. Góry Kaczawskie, na podobieństwo Olimpu, zamieszkują greccy bogowie. Oprócz Eos spotkamy Zeusa, Boreasza, Meandra, Heliosa i innych. Jedni usiłują zdmuchnąć Autora ze skały, inni psują piękny spektakl jutrzenki: "Tak więc oczywistym sprawcą chmurnych brzasków bez kolorów jest Zeus, ten stary pierdoła z myszami w brodzie, a nie biedna i samotna Eos."[6] - tłumaczy Autor po przytoczeniu boskich ploteczek na temat prowadzenia się herosów i tytanid, po czym szczerze wyznaje - "Że podkochuję się w niej i dlatego bronię? Ależ tak! Jakże być obojętnym na jej urok?"[7] Olimpijscy bogowie zaludnili europejską kulturę tak dawno temu, że ich obecność, na zimnej dla nich północy, nie dziwi. Dlaczegóż więc miałby dziwić Odyseusz, jako zimowy wędrowiec? Czy Autor chciałby, na podobieństwo Odyseusza, dotrzeć do swojej Itaki? "Chciałbym mieć dom. Zbudowałbym go z kamienia, cegły i drewna. Miałby dużą werandę, z której mógłbym, siedząc w wiklinowym fotelu, patrzeć na deszcz. Dom miałby także spadzisty dach z pokojem na poddaszu, wielką bibliotekę i kominek, w którym mieściłyby się grube pnie drewna. (...) Karmiłbym sarny podchodzące pod dom i wiewiórki biegające po dachu, czytałbym lub patrzył na ogień w kominku, chodziłbym po górach i słuchał Bacha. (...) Wybrałem już miejsce na ten mój dom, jest na zboczu Mojego Wzgórza." [8] Ciekawie czytało mi się gawędy Krzysztofa o wędrówkach po Górach Kaczawskich. Pora roku też jest odpowiednia, by wczuć się w klimat krótkich, chłodnych dni, opadów śniegu lub deszczu, uśpionej przyrody. Nie sposób opisać w recenzji wszystkich wątków, na które natrafiłam w książce. Polecam uwadze fragment o butach. kto wędruje, ten wie, jak bardzo są ważne. Także o zwierzętach, które się pojawiają, lampce wina w Zaczarowanym Ogrodzie, napotkanym tubylcu, który zapytany o ścieżkę w poprzek góry odparł: "Jak się zna drogę, to się przejdzie"[9], o jaskiniach i wiele, wiele innych. Życzę przyjemnej, nieśpiesznej lektury na długie, zimowe wieczory! --------------- [1] http://krzysztofgdula.blogspot.com/2019/08/cegy-i-samochody.html [2] "Góry Kaczawskie słowem malowane", Gdula Krzysztof, Wydawnictwo PrimoLibro 2019, s. 36-37 [3] tamże, s. 174 [4] tamże, s. 100 [5] Iliada. Pieśń VIII", Homer [6] "Góry Kaczawskie słowem malowane", Gdula Krzysztof, Wydawnictwo PrimoLibro 2019, s. 88 [7] tamże [8] tamże, s. 62 [9] tamże, s. 101 Recenzję zamieściłam także na swoim blogu.

Ocena produktu: Ocena produktu 5/5 Data napisania recenzji:

Czy słowem można malować? A jeśli tak, to kto to potrafi zrobić dobrze? Kto pisze tak, że widzi się opisywane pejzaże i przedmioty? Znam kilku pisarzy, których opisy są tak plastyczne, że dokładnie można sobie wyobrazić opisywany element. Podejrzewam, że każdy pamięta ze szkoły fantastyczne sienkiewiczowskie opisy stroju krzyżackiego albo afrykańskiej przyrody, a Przecudnej urody opisy z Ani z Zielonego Wzgórza? Wśród blogerów, których odwiedzam systematycznie wyróżnia się jeden, którego opisy górskich wędrówek nie mają sobie równych. To Krzysztof Gdula. „Góry Kaczawskie słowem malowane” są zbiorem opisów wypraw, na które Krzysztof chodzi od jesieni do wiosny. Odmiennie jednak od poprzedniej książki, która obejmowała różne sudeckie pasma, tym razem bloger skupił się na ukochanych Górach Kaczawskich, które zna lepiej niż nie jeden przewodnik sudecki. Śmiem podejrzewać, że nie ma człowieka, które zna te góry lepiej. Sięgając zatem po dzieło jego autorstwa możemy być pewni, że otrzymamy najbardziej szczegółowy tekst o tym mało znanym sudeckim pasmie. Od razu jednak należy przestrzec, ze nie mamy do czynienia z typowym przewodnikiem, gdzie każda trasa rozpisana jest na długości, kilometry i dotyczy oznakowanych szlaków. Bo też autor unika znakowanych tras, wybierając leśne i polne dukty, ledwo widoczne ścieżki oraz bezdroża, wiedziony ciekawością, czasem impulsem zbacza z obranego kursu, by przyjrzeć się bliżej brzozie, powyginanej sośnie czy grupie buków. Jego wędrówkom towarzysza zazwyczaj rozmyślania natury filozoficznej lub socjologicznej. Opisy miejsc wzbogaca o dygresje dotyczące wspomnień, wrażeń lub przeczytanych książek, a trzeba przyznać, że można nazwać go mianem erudyty. Ilekroć się spotykamy jestem pod wrażeniem jego rozległej wiedzy z wielu dziedzin życia. Książkę polecam wszystkim łazikom, włóczykijom, wędrowcom i... miłośnikom pięknego słowa. Takiego, które nawet w polskiej literaturze jest coraz rzadsze. Recenzja ze strony www.rozmowki-kobiece.pl

Ocena produktu: Ocena produktu 5/5 Data napisania recenzji:

Nieważne, gdzie jesteśmy, ważne, jak patrzymy W epoce, w której pół świata zapycha swoje wirtualne albumy na facebookowych i instagramowych profilach dokumentacją kolejnych, coraz to bardziej egzotycznych podróży, w dodatku niewymagających nawet szczególnej własnej inwencji – bo cóż to za problem, wejść na stronę odpowiedniego biura turystycznego i kliknąć rezerwację wycieczki do Meksyku, Sri Lanki, Kenii? – zwykłe włóczenie się po odludnych zakątkach własnego kraju może zdać się niemodnym dziwactwem. Zwłaszcza, że nie można się tam sfotografować pod jakąś spektakularną świątynią, przejechać na słoniu, skosztować pieczonej szarańczy, obejrzeć rytualnego tańca skąpo odzianych tubylczych niewiast. Zwłaszcza, że trzeba samemu decydować, którędy się pójdzie, samemu zadbać o schronienie i prowiant. A jednak wciąż są tacy, którzy wybierają ten, zdawałoby się, mniej atrakcyjny wariant poznawania świata. Dlaczego się nań decydują – niech odpowie autor „Sudeckich wędrówek” i świeżo wydanych „Gór Kaczawskich słowem malowanych”, jeden z tych, dla których „nie cel jest ważny, ale droga. Ta może być umorusana, pod burym niebem i nagimi, czarnymi drzewami, wśród szarych pól lub pożółkłych traw, ale przecież nadal jest tą drogą, która tak skutecznie woła mnie ku sobie, obiecując wspólne dojście do horyzontu”[1]. A piękno jest wszędzie, nie tylko w miejscach nawiedzanych każdego roku przez tysiące czy bodaj miliony turystów, ale dosłownie wszędzie. Nie widzimy? Przecież, „kiedy otworzy się oczy na świat, ogarnia nas zdumienie dwojakiego rodzaju: rozmaitością gatunków fauny i flory, bogactwem kolorów i form krajobrazu, pięknem jednych i drugich, ale też odczuwamy zdumienie uświadamiając sobie swoją wcześniejszą ślepotę. Przychodzi chwila, w której zwracamy uwagę na jakiś drobny fragment otaczającego nas świata – jakbyśmy dostrzegali go po raz pierwszy w życiu, mimo, że na pewno widzieliśmy go nieraz. W tym stanie nie ma jednak poczucia straty, ale radość z odkrywania. Smakowanie uroku nowego piękna. Jego przeżywanie. Patrzymy i dziwimy się: tyle lat przeżyłem, a nie widziałem? Nie przyjrzałem się? Nie doceniłem? Jak to możliwe? Owszem, widzieliśmy, tylko inaczej: płytko, byle jak, bez nachylenia się i echa w naszym wnętrzu”[2]. Mówimy sobie: no, dobrze, ale żeby się tak móc poprzyglądać, trzeba trafić na piękną pogodę! Bo cóż nam może dać snucie się po lesie we mgle i w deszczu? Autor i na to ma odpowiedź. Pada deszcz? „Lubię słuchać melodii układanych moimi krokami i kroplami deszczu, tych tysięcznych szmerów i szelestów dobiegających zewsząd. Na kapturze grają pierwsze deszczowe skrzypce, odpowiada im cichszy szmer peleryny, groty kijów wybijają, niczym talerze, ostrzejszy rytm na kamykach drogi, na trawach wokół mnie i na liściach deszcz szepcze swoja niekończącą się opowieść muzyczną, a ja idę zasłuchany w dźwięki i w siebie”[3]. Nadszedł bury i ponury schyłek jesieni, kojarzący nam się ze wszystkim, tylko nie z pięknem? „Z szarości listopadowego dnia, z brudnych mgieł zakrywających wyższe szczyty, z burego nieba, z nagich gałęzi drzew, które zawsze mi się kojarzą z rozpaczliwie wyciągniętymi do nieba dłońmi, sączy się smutek; niedokuczliwy, stonowany wiedzą o powrocie słonecznych i kolorowych dni, ale jednak smutek. Wtedy chwytam się drobiazgów, budując z nich swój obraz świata, który chciałby być niepodległy powszechnemu prawu listopadowego tracenia urody. Doceniam błyszczące blaskiem drogich kamieni krople wody na liściach dębów leżących na leśnym dukcie, zwracam uwagę na kilka zielono-żółtych liści na brzózce, na maleńki krzaczek iglicy pokazujący mi swój jedyny kwiat, jakże piękny wyjątkowością, na krople deszczu uczepione czerwonych owoców dzikich róż”[4]. Ale przecież kiedyś w końcu przejdziemy już wszystkie ścieżki w danym miejscu, wdrapiemy się na każde wzgórze, obejrzymy każdą osobliwość przyrody – i czy nie lepiej wtedy poszukać nowych doznań gdzie indziej? I to niekoniecznie, wszak „każde wrażenie ma dwa źródła, jak to dawno temu zauważył Proust (…): jedno tkwi w postrzeganym świecie zewnętrznym, drugie jest w nas – są nim wspomnienia przeżytych wrażeń przywoływane bieżącą chwilą. (…) Każda z tych chwil niesie wspomnienie wrażeń, których była świadkiem, jest jak kolejne pociągnięcie pędzla artysty tworzącego dzieło niepowtarzalne”[5]. Może nie stać nas na to, by, tak jak autor, wstawać o trzeciej nad ranem, o świcie dojechać do punktu wyjścia w góry, wędrować do zmroku i wracać do domu, gdy się już wszyscy kładą spać. Ale wcale nie musimy tego robić. Bo zamiast swoich Gór Kaczawskich możemy mieć swoje… cokolwiek, nawet podmiejski lasek, bylebyśmy uwierzyli, że można „doświadczyć cudu zobaczenia piękna w zwykłej chwili, w drobnym dziele natury (…). Jeśli już oczy się otworzą i duch wchłonie w siebie ową magiczną chwilę życia, czas jakby się zatrzymywał. Albo rozciągał chwilę dla pomieszczenia w sobie naszego oszołomienia i pozwalał nam przeżyć urok piękna”[6]. Tym zaś, którzy zechcą odkryć ten pełen uroku region, gdzie „nie znajdziecie ani jednego hotelu czterogwiazdkowego, o dyskotekach i barach piwnych nie wspomniawszy”[7], „Góry Kaczawskie słowem malowane” dostarczą i inspiracji, i garstki przydatnych informacji (choć niekoniecznie takich, jakie znajdziemy w przewodnikach). Fotografie są także – i nie są to zdjęcia typu „JA tu byłem”; autora na nich nie widać wcale – widać tylko to, za pomocą czego chce przekonać czytelnika, że warto dzielić jego pasję. [1] Krzysztof Gdula, „Góry Kaczawskie słowem malowane”, wyd. PrimoLibro, 2019, s. 53. [2] Tamże, s. 180. [3] Tamże, s. 209. [4] Tamże, s. 110. [5] Tamże, s. 29. [6] Tamże, s. 7. [7] Tamże, s. 190. -------------------------------------- Recenzja została wcześniej opublikowana na stronie biblionetka.pl Tutaj zamieszczam ją za uprzejmą zgodą autorki, Doroty Tutaj.

Ocena produktu: Ocena produktu 5/5 Data napisania recenzji:

Tytuł: Góry Kaczawskie słowem malowane doskonale oddaje treść zawartą w książce. Dla tych, którzy nie czytali Sudeckich wędrówek Krzysztofa Gduli przytoczę urywek obecnego wydania >>Zbocza Dworów są polami, a krajobraz jest bardzo kaczawski: wstążki dróg, fałdy pól i łąk, miedze z różanymi krzewami i głogowymi drzewkami, tu i ówdzie kępki drzew śródpolnych, albo ich szpaler zdobiących polną drogę, wysokie trawy wyznaczające bieg strumyka, brzozowe zagajniki na brzegach lasów.

Napisz recenzję do tego produktu, a otrzymasz od nas 5 punktów które będziesz mógł wykorzystać na zakupy w naszym sklepie. Dotyczy to tylko Klientów zalogowanych i zarejestrowanych w naszym sklepie.

Tylko zarejestrowani klienci mogą pisać recenzje do produktów. Jeżeli posiadasz konto w naszym sklepie zaloguj się na nie, jeżeli nie załóż bezpłatne konto i napisz recenzję.

Wkrótce w ofercie

Oprogramowanie sklepu shopGold.pl
Korzystanie z tej witryny oznacza wyrażenie zgody na wykorzystanie plików cookies. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej Polityce Cookies.
Nie pokazuj więcej tego komunikatu